Ostatnio – jak w tytule – gra mi Sabaton. Siedzę wygodnie na rozłożonej sofie (złamana noga…) i słucham kawałków z ostatniej płyty Great War. Kiedy akurat nie słucham, nucę, bo melodie tej power metalowej szwedzkiej kapeli łatwo wpadają mi w ucho. Zdaniem co poniektórych utwory Sabatona są siermiężne i grafomańskie, a muzyka ma niewiele wspólnego i z artyzmem, i z power metalem. Słucham tym chętniej, im bardziej w kręgach zbliżonych do metalurgii nie wypada się do tego przyznawać;) Wychowałam się na Iron Maiden, Black Sabbath i Metallice, więc zakładam, że jakieś straszliwe pobłądzenie na metalowej ścieżce raczej mi nie grozi.
Zresztą de gustibus non est disputandum, większość rodaków lubi wszakże disco polo. Kawałki Sabatona są do siebie podobne dla osób, które zwyczajnie ich nie znają, fan rozpozna kawałek po pierwszym takcie:) Poza tym to, co w moim odczuciu odróżnia tę kapelę od wielu innych, to autentyczna pasja i historyczna wiedza. A jak ktoś lubi historycznie, ale ciężej, to polecam Hail of Bullets z Holandii. Ja pozostaję wierna Sabatonowi.

W lutym tego roku ruszył na yt kanał Sabaton History. Pierwszy odcinek dotyczy Polskich Termopili, czyli bitwy pod Wizną z kampanii wrześniowej. Uczyli Was o tym na historii? W moim podręczniku nie było na ten temat ani słowa. O kapitanie Raginisie i jego żołnierzach dowiedziałam się, gdy zwiedzając kiedyś przepiękne rozlewiska Narwi i Biebrzy trafiliśmy na miejsce pamięci na Strękowej Górze. Wiedza o tym co się wtedy wydarzyło zrobiła na mnie wrażenie. A gdy za jakiś czas po raz pierwszy usłyszałam kawałek 40:1 podejrzanie zaczęły mi się pocić oczy. Niczym u Nel Rawlison;) Już tak mam, w kinie też się wzruszam.
Bo o co chodzi w muzyce?
Mnie o emocje.

Jako ciekawostka: po utworze 40:1 w Polsce o obronie Wizny zrobiło się głośno. Do tego stopnia, że niedawno za zgodą zespołu utwór ten został oficjalnym hymnem Centrum Edukacji Mundurowej w Ełku.
To zresztą niejedyny fragment polskiej historii w twórczości zespołu. Słyszeliście być może utwór Uprising o Powstaniu Warszawskim, z wyśpiewanym po polsku przez Joakima tekstem Warszawo walcz! ? Teledysk został nakręcony w Warszawie na terenie zakładów Norblina, jeszcze w 2010 roku. Przyznam, że początkowo myślałam, że to fragmenty filmu ilustrowanego muzyką; w teledysku widzimy polskich i szwedzkich aktorów, m.in. Mateusza Damięckiego, Monikę Buchowiec i Petera Stormare. I znowu emocje.

Polska przewija się w utworach Sabatona częściej, m. in.:
Glorious Land – Bitwa Warszawska, czyli Cud nad Wisłą
Inmate 4859 – więzień nr 4859 to Witold Pilecki (pośmiertnie awansowany do stopnia pułkownika), który dobrowolnie dał się zamknąć w obozie w Auschwitz, gdzie był głównym organizatorem konspiracji,
Winged Hussars – Odsiecz Wiedeńska z udziałem husarii,
Aces In Exile – pamięci pilotów walczących w Bitwie o Anglię, m.in. z Dywizjonu 303
Podpowiecie coś jeszcze?

Wracając do ostatniej płyty Great War: w moim odczuciu to jeden z lepszych albumów zespołu i tematycznie najbardziej spójny. Przy tym znowu ciekawie opowiedziany kawał historii, jak już tytuł mówi, pierwszej wojny światowej. Nie ma tu heroizmu jaki znamy z poprzednich albumów. Są rozpacz, błoto, krew i strach. Jest człowiek – mięso armatnie. Są miliony ludzi skazanych na rzeź. Jest straszna wojna, która zmieniła oblicze świata. Wielka Wojna. Ciężkie metalowe brzmienie, szybkie tempo (jak dobrze mieć dwie stopy, coś o tym wiem:)), orkiestra, chóry plus tekst sprawiają, że mam gęsią skórkę. Drobne niedociągnięcia wokalne Joakima Brodéna w ogóle mi nie przeszkadzają. Uwielbiam barwę jego głosu i to ostre „r”:) I to, jak śpiewa całym sobą – patrz Bismarck. Świetne! Gdy chcę czystego śpiewu włączam Susan Boyle (tak na marginesie: gdyby anioły umiały śpiewać, to miałyby głos Susan…). Plus wiersz In Flanders Fields Johna McCrae zaśpiewany przez chór a capella. Trauma z pola walki w belgijskiej Flandrii, gdzie Niemcy jeden z pierwszych razów użyli broni chemicznej. A wokół rosły maki… Mam nieodparte skojarzenie z Monte Cassino.
W każdym razie na mnie Great War zrobiła wrażenie. Tymczasem ląduje na pendrivie z najchętniej słuchanymi kawałkami.

I na koniec: Sabaton wraz z Apocalypticą i Amaranthe zagra w Polsce 24 stycznia przyszłego roku. Mam nadzieję, że noga zdąży mi się ładnie zrosnąć, bym dała radę wysłuchać całego koncertu na płycie Torwaru – a nie na płycie CD:)

Jeden komentarz

  1. Veni, vidi, audivi;) Było gorąco – wybuchy, płomienie, a jakże. I kawał fajnej muzyki. Amaranthe ze swoim disco metalem wywiązali się z roli supportu bez zarzutu; troje wokalistów, w tym jeden śpiewający growlem – sympatyczne. A wspólne granie Sabatona i Apocaliptyki, bo to na nich czekałam – dla mnie super. Noga owszem, bolała jak diabli, ale w trakcie koncertu mój układ nerwowy nie miał czasu na takie pierdoły;) Zabrakło mi tylko 40:1. Ale co tam, warto było.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *