(gościnna seria „Pod kaskiem między uszami ” – autor doyar)
tu przeczytasz część siódmą #7
Zamówiłem OEM-owe pierścienie za furę siana w internetach. Przyszło za tydzień czy dwa, super, teraz już wszystko będzie dobrze. Włożyli (sam tego nie zaryzykowałem) i mówią, że nie wchodzi. Jak nie wchodzi, jak numer się zgadza!? Zanurzyłem się w lekturę niemieckiego forum. Serwery wrzały. Owszem, raczej nie wejdzie. Wiedziałem, że kupiłem sobie motorek rzadki w kraju nad Wisłą, a teraz jeszcze zdradziecko okazało się, że nawet jeszcze rzadszy. Gdybym w dniu zakupu umiał czytać ze zrozumieniem, to wyczytałbym, że to moje to nie jest 250, pojemność 249, tylko taka mała 250, pojemność 239. Było to napisane w dokumentach. Ale kogo obchodzą papiery, dla człowieka czynu liczy się żelazo! Szkoda również, że nie doczytałem tego na forum przed zakupem pierścieni tłokowych.
Lekcja 9: nawet jak idziesz na żywca, to jednak czytaj, gdzie idziesz, a wtedy szybciej dojdziesz.
Wystawiłem OEM-owe pierścienie za okazyjną cenę 'black friday’ 50% w internetach i zacząłem szukać tych właściwych. Te właściwe rynek przestał jednak oferować piętnaście lat wstecz. Postanowiłem zatem dorobić, jak się dorabia do motopompy czy do agregatu do prądu. Tak się już nie robi – orzekli, to już nie jest 1995-ty. Ale ja nie miałem opcji, zleciłem dorobienie. Okazało się, że rynek lokalny jakieś 1600 m od mojego domu oferuje taką usługę za rozsądną kasę. Wzięli stare na wzór, powiedzieli, że dorobią i że będzie pan zadowolony. Teraz to już wszystko będzie dobrze, pomyślałem. Wkrótce odebrałem pierścienie i dwa miesiące po tych pierwszych przyniosłem je, znowu dumny, do serwisu. Koledzy włożyli (sam tego tym bardziej nie ryzykowałem) i mówią, że OK. Silnik do ramy, gaźnik w silnik, dziadek za babcię, babcia za rzepkę. Pełen sukces, teraz już wszystko będzie dobrze.
Odpalamy. Odpalamy.
Nie odpalamy.
Cha cha: zapalał i ciągnął, a teraz nadal, wcale zupełnie nie zapala. Gaźnik dwa razy umyty, świeca dwa razy wymieniona, pierścienie nówki sztuki nie śmigane, korbowód tak samo, znów puszka samostartu wprowadzona do organizmu z wdychanym powietrzem i wyrzucanym kur.ami… I znów rozwiane wątpliwości: jednak nie zaskoczy, yeb.niutki!
A mówił kolega Helmut z niemieckiego forum, aby wymienić łożyska wału, a mówił rozsądek, aby kupić ten rejsingowy korbowód, a mówił Piotruś, że pierścieni się już nie dorabia, zwątpienie, alkohol, ból głowy, spóźniłem się do pracy. Dzień później olśnienie: to ci od pierścieni winni! Dalejże mierzyć: są w tolerancji, ale w samym końcu tolerancji. Siedem głębokich wdechów, telefon z grzeczną reklamacją i… tak, przyjmują, dorobią w cenie jeszcze raz, niektóre silniki są bardzo czułe na tolerancję pierścieni. Mówił dziadek: „Jak nie wiesz, jak się zachować, to zachowuj się przyzwoicie”, ja to zapamiętałem, pana pierścieniowego potraktowałem grzecznie i o – opłaciło się. Opłaci. Chyba. No, teraz to już wszystko będzie dobrze – pomyślałem.
Lekcja 10: bądź optymistą i zachowuj się przyzwoicie.
Obie te lekcje znałem już wcześniej.
Wkrótce odebrałem trzecie pierścienie tłokowe i, miesiąc po tych drugich, przyniosłem je do serwisu, jakoś tak mniej dumnie. Włożyli i mówią, że OK. Tolerancje w górnych rejestrach. Góra silnika do ramy, babcia za dziadka, dziadek za rzepkę. Pełen sukces, teraz już wszystko będzie dobrze.
Odpalamy.
Nie odpalamy. Nie odpalamy! Nie odpalamy?!
Odpalamy! O, jak my odpalamy!!!
Zagadał, chodzi! A puszka samostartu ledwie napoczęta! Działa, zapalił, nie, nie gaście, niech pochodzi, chodzi, dudni, chodzi, gaśnie, kończy się paliwo w butelce, euforia, alkohol, ból głowy, spóźniłem się do pracy. Czy można mi się dziwić, że z TAKIM silnikiem obchodzę się jak przyszła mama ze swoją ciążą z in-vitro!?
Lekcja 11: nigdy się nie poddawaj. Nigdy.
Wiedziałem to już wcześniej.

*** ciąg dalszy nastąpi ***
Autor: doyar
Foto 1: doyar / archiwum własne