LUB siebie proszę

Lubisz siebie? Bo ja siebie lubię .
Nie, nie chodzi o ego ani o próżność, ale o zgodę na bycie sobą, bez porównywania się z innymi.
O akceptację tego, co w nas kruche i delikatne, i dumę z tego, co silne – bez fałszywej skromności.
O czułość wobec własnej historii, blizn, wad i marzeń.
Lubię sposób, w jaki myślę, czuję, reaguję. Lubię to, że mam w sobie wielką ciekawość świata, że czasem mylę się jak dzieciak, że potrafię śmiać się z własnych błędów, że łatwo się wzruszam i zachwycam, że ciągnie mnie do wiedzy, i że potrafię kipieć pomysłami.
Nauczyłam się nie myśleć o sobie źle, ale dać sobie prawo do błędów, porażek i słabości. Jasne, zawsze moglibyśmy być mądrzejsi, piękniejsi, zdrowsi, silniejsi, bla, bla, bla.
Ale wiesz co?
Obojętnie jak byś nie była/był doskonała, zawsze może znaleźć się ktoś, komu będziesz solą w oku.
Powiedz mi, a przede wszystkim powiedz to sobie: i co z tego?
Tak jak Ciebie nie muszą wszyscy lubić, tak Ty nie musisz lubić wszystkich. Nie wszyscy podobają się Tobie, nie wszystkim musisz podobać się Ty. Poza tym, ideałów na szczęście nie ma, uff…
Jesteśmy różni, mamy różne gusta, potrzeby i wartości. I to jest piękne!
A to, że komuś nie spodoba się Twoja wypowiedź, wygląd, zachowanie, to przecież jego prawo.
Akceptujesz drogę, którą przebyłaś do tej pory?
Jestem szczęśliwa, że jestem i wdzięczna, za to, gdzie jestem.
Oczywiście, że, patrząc z dzisiejszej perspektywy, pewne rzeczy zrobiłabym inaczej, podjęłabym inne decyzje. Ja teraz. Ale „ja” wtedy, to była inna ja. Młodsza, niedoświadczona, bardziej impulsywna.
Czy żałuję? Ani grama!
Bo gdybym wybrała inną drogę, nie dotarłabym tu, nie poznałabym ludzi, których lubię i kocham, nie urodziłabym Tami i Albercika (dla jeszcze niewtajemniczonych, to „pseudonimy literackie” sprzed paru lat, ukute ku uciesze dzieci na potrzeby bloga).
Oczywiście, że w tym innym życiu też mogłabym być szczęśliwa. Ale jest wielkie ALE: z mojego punktu widzenia, moje życie ma, poza mnóstwem innych, jedną, wielką, ba! gigantyczną zaletę: jest MOJE.
Moje. Z moimi ścieżkami, błędami, sukcesami, łzami, śmiechem, smutkami, radością i spełnieniem. Pisałam nie raz o chodzeniu we własnych butach, własnymi ścieżkami. Dla mnie to fundament dobrego życia, nawet, jeśli to życie czasem zaboli. Bo zaboli, tego się nie uniknie. Pytanie, jak na ten ból zareagujemy – ale o tym kiedy indziej.
Dziś zakończę ważnymi dla mnie słowami Olivera Sacks’a:
Iść swobodnie i śmiało, na własne ryzyko, gdzie wola.
Z miłością 💚
M.
