Kochani,

na fali świątecznej atmosfery miło mi podzielić się z Wami informacją, że dzięki opowiadaniu pt.„Niewidzialne szczęście” zostałam wyróżniona w konkursie Polskiego Radia „GWIAZDKOPISANIE”.

Rozmów i opinii jury w składzie Justyna Bednarek, Grzegorz Kasdepke, Tomasz Samojlik i Martyna Chuderska możecie wysłuchać w audycji Kulturoteka TUTAJ.
Słowa Pana Grzegorza Kasdepke, autora wspaniałych, uwielbianych przez dzieci książek, po prostu dodały mi skrzydeł. Lepszego prezentu świątecznego nie mogłam sobie wymarzyć:)

Moje opowiadanie pt. „Niewidzialne szczęście” możecie przeczytać na stronie Polskie Radio Dzieciom w elektronicznym tomiku (str. 45) lub wysłuchać w interpretacji znanej piosenkarki i aktorki, Pani Katarzyny Łaskiej TUTAJ.

Zachęcam do czytania/słuchania wszystkich nagrodzonych i wyróżnionych historii, gwarantuję, że świątecznych wzruszeń Wam nie zabraknie 😍

M.

"Niewidzialne szczęście"

- To najdziwniejsze święta w moim życiu - powiedziała mama.
- Ważne, że jesteśmy razem - odparł tata. - I wszystko idzie ku dobremu.
Pokój, w którym się znajdowali, nie był świątecznie przystrojony, chociaż wyglądał inaczej niż zwykle. Było w nim więcej zabawek, na parapecie piętrzyły się nowe książeczki. Na blacie niewielkiej szafki leżały owoce i trochę frykasów. Dwuletni Tomcio przytulał przez sen nową podusię, którą rano podarował mu Mikołaj. Tak, bo Mikołaj tym razem przyszedł rano. W otoczeniu elfów wesoło wmaszerował przez drzwi, na co dzień zamknięte, a dziś rozwarte szeroko. Wniósł mnóstwo radości, uśmiechu i świątecznej magii.
Starsza siostra Tomcia, siedmioletnia Zosia, siedziała przy składanym stoliczku i w skupieniu coś rysowała. Mama spojrzała w jej stronę:
- Co to będzie córuś? - spytała.
- Niespodzianka dla Tomcia - odparła dziewczynka nie podnosząc głowy. - Pokażę jak skończę.

Nie licząc pikania kardiomonitora, w pokoju było cicho. Z daleka sączyła się kolęda, a z korytarza dobiegały wesołe głosy. Tomcio, podłączony do kroplówki i plątaniny kabelków, uśmiechał się przez sen. Było widać, że czuje się dużo lepiej. Właśnie upłynęły dwa miesiące, odkąd trafił do szpitala.
*
Tomcio otworzył oczy. To dziś! - pomyślał. Wyskoczył z łóżka jak oparzony, zrzucając przy tym ukochaną podusię. Zatrzymał się, podniósł ją i czule pogłaskał. Rzucił okiem na obrazek, który cztery lata temu dostał od siostry. Nigdy, przenigdy, nikomu nie pozwoli go stąd zdjąć. Nagle przypomniał sobie czemu tak gwałtownie zerwał się z łóżka.
- Zosia! Zosiaaa! - w kilku susach wpadł do pokoju siostry. - Zosiu - dodał ciszej, nieco zdyszany.  - Mikołaj dziś przychodzi. 
- Ehe… - spod kołdry dobiegł go zaspany głos. 
- Budź się! – potrząsnął jej rękę. – Wstawaj, słyszysz?
- Po co? – Zosia zakryła głowę poduszką.
- Bo Mikołaj dziś przychodzi, przecież mówię! - Tomcio wskoczył na kołdrę. Siostra obudziła się natychmiast.
- Złaź, zgłupiałeś?! - wrzasnęła jak oparzona. - O co ci chodzi? Daj człowiekowi pospać.
- Nie mamy czasu - Tomcio zaczął tłumaczyć. - Musimy mu coś narysować, napisać podziękowania. Co ty, nie pamiętasz?
- No dobra, już wstaję… - Zosia usiadła na łóżku, po czym założyła słuchawki.
- Nie wstajesz! - Tomcio zerwał z niej kołdrę.
- Aaaauu! Zostaw! - pociągnęła nakrycie w swoją stronę, ale nie zdążyła odzyskać ciepłego schronienia. Pokonana zwlekła się z łóżka i poczłapała do łazienki.
- Musicie tak się wydzierać od samego rana? - ziewający tata przeciągał się właśnie w drzwiach Zosinego pokoju.
- Bo nie chciała wstać - Tomcio, z niewinnym uśmiechem, wzruszył ramionami.
- Bo wrzeszczał i po mnie skakał! - krzyknęła Zosia z łazienki.
- Aha - tata uznał, że to mu wystarczy. Chwilę później, wracając z kuchni, znowu wsunął głowę przez drzwi.
- Tato, nie podglądaj! - dzieci zareagowały zgodnie. Tata się uśmiechnął się i poszedł zanieść mamie kawę.
*
Uroczysta kolacja trwała w najlepsze, gdy do drzwi zadzwonił dzwonek. Z dala dobiegł ich odgłos dzwoneczków.
- Mikołaj! – wykrzyknęły dzieci. Tata zadyrygował:
- Ja otworzę, a wy wyjrzyjcie na taras czy widać sanie.
Tomcio zerwał się jak oparzony, po czym przycupnął na skraju sofy. Po chwili znowu wstał i podbiegł do okna. Przyklejona do szyby Zosia usiłowała coś zobaczyć.
- Nikogo nie ma! - usłyszeli głos taty. - Ale to musiał być on, pewnie nie miał czasu - mówiąc to, wtargał wielki worek.
- Prezenty!!! – dzieci rzuciły się w stronę ojca i z radością zabrały za rozpakowywanie.
*
Tata boleśnie nadepnął na klocek.
- Auu! – syknął. W odruchu złości kopnął zabawkę pod choinkę, po czym usiadł przy stole ze zmarszczonym czołem.
- Przepraszam – powiedział Tomcio.
- W porządku, nic się nie stało - tata skinął głową. Mama spojrzała na niego podejrzliwie. Tata wyprostował się na krześle i dolał sobie kompotu.
- Pamiętacie święta sprzed czterech lat? - zapytał.
- To wtedy, gdy Tomcio był tak długo w szpitalu? - upewniła się Zosia.
- I gdy dostałem podusię od Mikołaja. I obrazek od ciebie - Tomcio pokiwał głową z poważną miną. -Ale tego nie pamiętam.
- Tak, wtedy. To były szczególne święta. Muszę wam powiedzieć, że, co może dziwne, całkiem ciepło je wspominam. I powiem wam coś jeszcze - tata z zamyśleniem wpatrywał się w stroik stojący na stole.
Pytanie: „co?” wisiało w powietrzu. Nikt jednak się nie odezwał. Tata wyglądał bardzo poważnie.
- Wiecie, że nie cierpię rozrzuconych zabawek. W swoich pokojach proszę bardzo, róbcie co chcecie. Ale szlag mnie trafia, gdy przychodzę zmęczony po pracy i muszę pokonywać tor przeszkód. Mam ochotę zgarnąć to wszystko szuflą i wyrzucić do śmieci.
- Ja już tak nie robię - broniła się Zosia. Tomcio grzebał widelcem w talerzu.
- Przepraszam… - powtórzył smutno.
- Musisz teraz..? - mama cicho spytała tatę. Ten podniósł dłoń na znak, że chce mówić dalej.
- Wtedy, gdy Tomcio leżał w szpitalu, w domu był porządek. Pusta podłoga, wszystko na swoim miejscu. 
Zosia znacząco spojrzała na brata.
- Ty też nieźle wtedy broiłaś. Ale ciebie tu nie było. Zachorowałaś na zapalenie płuc i miesiąc mieszkałaś u babci i dziadka. A mama siedziała z Tomciem w szpitalu. Wracałem wieczorami do domu i… - tata przerwał - i marzyłem, żeby po podłodze walały się zabawki. I żeby nie było tak cicho.

Cicho za to było przy stole. Mamie błyszczały oczy. Tacie chyba też.
Tomcio popatrzył na rodziców, na siostrę, po czym spytał z niedowierzaniem:
- To znaczy, że mogę bałaganić..?

Autorka: 
Marta Domagało (mama Tomcia i Zosi, żona Taty😊)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *