Co zostanie z nami na starość?
Wspomnienia.
Pamiętam, że moje, nieżyjące od dawna babcie doskonale zachowały w pamięci to, co działo się w czasach ich młodości. Miewały problemy z przypomnieniem sobie szczegółów dnia wczorajszego, ale wcześniejszych wspomnień było tyle, że starczało na niekończące się opowieści.
Bo co buduje najsilniejsze wspomnienia, co stanowi ich fundament?
Siła, z jaką daną rzecz przeżywamy. Bez względu na to czy jest to coś dobrego czy złego, musi być emocja. Wzruszenie, tęsknota, zazdrość, strach, gniew, współczucie. Emocja powstaje w reakcji na bodziec, niejako wartościuje dane zdarzenie, rzecz, osobę. Im coś jest nam bliższe, dotyka nas gdzieś głębiej, tym emocje będą silniejsze. Ich natężenie rośnie wraz z naszym zaangażowaniem. Inaczej przeżywamy zdarzenia związane z naszymi bliskimi, a inaczej, gdy dotykają ludzi nam obcych. Emocje są swoistą odpowiedzią na wspomniany wcześniej bodziec, odpowiedzią czysto automatyczną. Nie tylko angażują naszą psychikę, ale wywołują najróżniejsze reakcje organizmu: przyspieszone bicie serca, szybszy oddech, spocone dłonie, „miękkie” nogi, rozszerzone źrenice, nagła zmiana pozycji ciała, zmiana mimiki.

Światowej sławy psycholog Paul Ekman na początku lat 70-tych zdefiniował radość, smutek, wstręt, strach, zaskoczenie i złość jako emocje podstawowe. To oczywiście tylko cząstka tego, co potrafimy odczuwać, niekoniecznie w „czystej” postaci.
Chyba każdy się zgodzi, że przeżywamy emocje negatywne i pozytywne.
Negatywne, takie jak gniew, złość, smutek, lęk potrafią zatruwać życie, niszczyć relacje, a przynajmniej psuć humor. Warto nauczyć się nad nimi panować. Tylko, że PANOWAĆ nie oznacza WALCZYĆ. Oznacza próbę dojścia do źródła emocji, odkrycia dlaczego jest jak jest. Czasem będzie to oczywiste, ale przecież zdarza się, że nie wiemy czemu akurat dziś dopadło nas denne samopoczucie. Emocje nie powstały nam na złość, mają konkretną funkcję: psycholog Johnmarshall Reeve określił je jako adaptacyjną, społeczną i motywacyjną.
Wściekanie się na siebie i na to, co czujemy i przeżywamy, tylko pogorszy sprawę. Im bardziej będziemy się motać, złościć, czuć winni, tym emocje staną się silniejsze. Dlatego zdecydowanie lepiej je zaakceptować, dać im chwilę, a w końcu odejdą. Bo, mimo olbrzymiej rozpiętości nasilenia, ich cechą charakterystyczną jest przejściowość.

Na tej samej zasadzie nie wolno zaprzeczać emocjom dzieci, a to niestety dorośli – w dobrej wierze – robią nagminnie. Gdy maluch zgubi ukochaną zabawkę, rozwiązaniem nie jest powiedzenie mu, że to „nic takiego, kupimy nową”. Chcemy przecież dobrze, chcemy odwrócić jego uwagę, umniejszyć jego rozpaczy naszym zdaniem zupełnie nieadekwatnej. A on ryczy, płacze, zawodzi i histeryzuje.
O co chodzi do cholery? O tego głupiego pluszaka?! Trzeba było go pilnować!
I zonk. Dla dziecka to kopniak poniżej pasa. Ono naprawdę cierpi, przeżywa bolesną stratę. Tęskni i się martwi, czuje się zrozpaczone i nieszczęśliwe. Na dodatek jest wpędzane w poczucie winy.
Jego ból nie jest mniejszy niż nasz. Ono po prostu ma zupełnie inny wyzwalacz, na miarę swojego dziecięcego świata. Jeśli nie wiesz co mu powiedzieć, lepiej milcz. Daj mu do zrozumienia, że je kochasz, rozumiesz i daj mu się wypłakać, przeżyć jego żałobę. Nie krytykuj,  nie wyśmiewaj, nie komentuj. Możesz się zdziwić, że za moment pociecha wyskoczy radosna i uśmiechnięta, opowiadając Ci o  jakiejś fascynującej postaci z bajki. Już, złe emocje odpłynęły. Nie znaczy, że nie wrócą, wrócą zapewne wieczorem, gdy na poduszce zabraknie ukochanego stworka, chociaż zapewne będą słabsze. Taki mechanizm blokada/ujście.

Emocje są jak dzikie konie, trzeba je w końcu uwolnić.
Paulo Coelho

Niestety złe emocje przychodzą do ludzi łatwiej. Z pewnością ułatwia to dostęp do mediów i trucizna się z nich sącząca. Trucizną nazywam wiadomości skupione wyłącznie wokół rzeczy trudnych, bolesnych, katastroficznych czy zwyczajnie przykrych. Na dzień dobry: ile nowych zakażeń COVID – idziemy na rekord. Ile covidowych zgonów – mamy to, jest rekord! Przy okazji tragiczny w skutkach wypadek na A1 – trzy osoby nie żyją, na OIOM-ie zmarło niemowlę skatowane przez rodziców, a w ogóle niebawem uderzy w nas asteroida.
Taka informacja sprzedaje się łatwiej, bo jest bardziej klikalna/słuchalna/oglądalna. Dlaczego? Bo ludzie masochistycznie CHCĄ tego słuchać. Po co? Niech każdy odbiorca odpowie sobie sam.
I niech sobie od razu odpowie jakie emocje takie wiadomości mogą budzić.

Budda twierdził, że źródłem cierpienia są emocje. Być może spotkaliście się z twierdzeniem, że buddyzm jest bez sensu, bo każe wyzbyć się emocji.
Nic podobnego; filozofia buddyjska wskazuje jeden ze sposobów radzenia sobie z negatywnymi emocjami.
Zacytuję wypowiedź Ajahna Brahma, nauczyciela theravady:

 W buddyzmie nie chodzi o to, by być emocjonalnym zombie, a niestety wiele osób tak myśli. Myślą, że kiedy medytujesz, nie możesz żartować, opowiadać i śmiać się z kawałów, musisz zachowywać się jak robot, który nie ma uczuć, ponieważ nie można mieć żadnych zachcianek, emocji, nie powinno się przywiązywać, być nieszczęśliwym, czy szczęśliwym (…) Celem nie jest stanie się żywym trupem.
Celem drogi jest przerobienie negatywnych emocji w ten sposób, by przekształciły się w cudowne, inspirujące emocje spokoju, współczucia i empatii, które rodzą się, kiedy odpuszczamy kontrolę, kiedy jesteśmy życzliwi oraz kiedy szanujemy chwilę obecną.

Bez względu na to czy kogoś interesuje podejście buddyjskie, czy też nie, nie warto marnować energii na siłowe próby zagłuszania nieprzyjemnych dla nas emocji. Takie negowanie nierzadko prowadzi do frustracji i potrafi zachwiać poczuciem własnej wartości. Zamiast im zaprzeczać, warto opanować sztukę kontroli emocji, która pozwoli nauczyć się kierować je na właściwie tory.
Unikanie zaangażowania może dawać złudne przekonanie panowania nad własnym życiem. Tylko, że jest to panowanie pozorne, na dodatek okupione cierpieniem, tęsknotą i strachem przed bólem zranienia. Zamiast utwardzać się w przekonaniu, że ludzie są źli, że nie wolno nikomu ufać, że świat tylko czyha na nasze potknięcia, spróbujmy otworzyć się na drugiego człowieka. Poza jednostkami skrzywionymi czy wypranymi z uczuć wszyscy mamy podobne potrzeby emocjonalne. Czy warto rezygnować z miłości, oddania, przyjaźni by nie poczuć się zranionym, opuszczonym i nie ryzykować doświadczenia zdrady czy ukłucia zazdrości? Wszak tym samym człowiek pozbawia się pięknych przeżyć, uniesień, euforycznej radości i żyje na oparach zamiast zatankować bak do pełna.

Łatwiej cieszyć się życiem pielęgnując w sobie pozytywne emocje, jednocześnie rozumiejąc skąd biorą się te złe. Z tymi drugimi nie walczyć, ale próbować przekuwać je na swoją korzyść.
Warto próbować, a jeśli coś pójdzie nie po Twojej myśli, zamiast zamartwiać się, że coś zrobiłeś źle, przeanalizuj sytuację i wyciągnij wnioski.

PORAŻKĘ przekuj w DOŚWIADCZENIE.

Odwagi, miłości i pozytywnych emocji:)


Foto: ATDSPHOTO z Pixabay

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *